- Jak to możliwe... - Warknęła do siebie kobieta kierując się wyuczoną na pamięć trasą w stronę tak znajomego miejsca. Jedynego, jak dotąd, pewnego lądu jaki znała, chociaż teraz miała wrażenie, że grunt osuwa jej się spod stóp, a ona nie wiedziała nawet jak przyjąć wybrakowane wspomnienia, które z taką mocą zaatakowały jej głowę. Dopiero co odebrała klucze do swojego nowego miejsca zamieszkania, ale nawet nie zatrzymała się, aby zostawić tam torby. Nie przeszło jej to przez myśl. Po kilkudziesięciu minutach nieprzepisowej jazdy zatrzymała się z piskiem opon na podjeździe niemal nie rozbijając się o drugi samochód, który tam stał. Zatrzymała się na posesji wysokiego, wąskiego domu, wciśniętego między ściany innych, bardzo podobnych budynków. Można było go określić na wiele sposobów, ale na pewno nie był to najmłodsze, ani najszersze w okolicy lokum. Po krótkiej walce stoczonej z kluczykami do samochodu, jej rozdrażniona postać bez chwili zwłoki nacisnęła dwonek do drzwi. Na dnie plecak...