Witaj, schemacie

Zabieram ciężary na swe barki,
Nie, chciałabym móc tak powiedzieć.
Po korekcie:
Los nakłada je na me barki.
Stres i problemy, czyli druga strona przysłowiowego kija.
Nie jest to nic wyjątkowego, ot, 
Jak każdemu, raz więcej, 
Czy też mniej.
Temat tak wyegzaltowany,
A jednocześnie niedoceniony,
W czym zatapia się te kamienie?
Dlaczego z placówek obowiązkowej edukacji
Wynoszę wiedzę jak obliczyć siłę,
Lecz nie mogę unieść swoich problemów?
Jak pracują mięśnie poprzecznie prążkowane serca,
Ale do dziś nie wiem co próbuje mi przekazać?
Umiem odczytać mapę,
Chociaż nawet nie wiem dokąd zmierzać?

Nie jestem wyjątkowa. Każdy ma problemy.
Ale dlaczego mamy być silni, radzić sobie z nimi i bez narzekania przyjmować kolejne masy stereotypów i uprzedzeń nakładanych przez środowisko?
Dlaczego miejsce, które powinno w założeniu przygotować nas do życia, wypluwa nas tym bardziej zniszczonych, wepchniętych w schemat i nieprzygotowanych do życia?
Dlaczego tylko dokłada nam problemów, bez edukacji jak sobie z nimi radzić?
Nie uświadamia nas, że nie musimy się godzić na życie zgodne z oczekiwaniami i standardami przyjętymi przez ogół, tylko samo pcha nas na tę ścieżkę?
Czemu życie każdej niezwykłej jednostki ma być tylko schematem?
Dlaczego jedyna wiedza o życiu w świecie, jaką wyniosę ze szkoły, jest ta zdobyta na własnej skórze? 
Wszystko stoi na głowie, a my się na to godzimy.
Nasza świadomość zatrzymała się kilka stuleci za nami,
Jak długo będziemy w stanie budować współczesny świat,
Żyjąc przekonaniami z XIX wieku?
Czy godzenie się na to, co się dzieje, nie jest utratą szacunku do samych siebie?
I co najważniejsze: 
Czy jeszcze nam to przeszkadza? O ile w ogóle kiedyś się nad tym zastanawialiśmy?
Czy nie nauczyliśmy się, że tak jest i nic z tym nie zrobimy?
Wszyscy weszliśmy do ciała systemu, 
Zanim byliśmy w stanie o czymkolwiek decydować.
A gdy już jesteśmy do tego zdolni, nie możemy tego zrobić.
Myślimy, że jesteśmy wolni,
A jedyne co możemy, to ruszać palcami,
W związanych sznurem dłoniach.

Duszę się.
Duszę się.
Duszę się.
Wszyscy wyglądamy identycznie.

Miejsce, które miało dać mi narzędzia, 
Wciska mnie w ciasną puszkę i szczelnie zamyka.
Im szybciej się do niej dostosuję, tym szybciej świat mnie zaakceptuje.
Życie będzie prostsze.
Ale ile warte jest takie życie?

Witaj, schemacie.
Czuję, że niestety szybko się zaprzyjaźnimy.
Zamykam oczy, biorę tę pigułkę i zagłuszam wstyd.
To i tak zaraz straci znaczenie.
W końcu takich jak ja są miliony.




Komentarze